Pagórkowate Błonia

Dave Foxwood

-A tak właściwie to z Hafflepuffu ktoś tu wchodzi? -Zapytał zerkając na dziewczyny.

Jane Stivenson

Pokręciła głową.
- Chyba nie. Nie mam pojęcia. Wszyscy co wchodzą to praktycznie ślizgoni, czasem paru Gryfonów i Roger. Kiedyś jeszcze wchdoziła Luna. Teraz.. sama nie wiem. -wpadłą jedną nogą do dziury. żeby się nie przewrucić chwyciła się Dava.- Przepraszam. Te pagórki... -powiedziała wyciągając nogę.

Dave Foxwood

Pomógł Jane i uśmiechnął się.
-Nie szkodzi. Dobrze, że nic ci się nie stało.

Jane Stivenson

Zarumieniła sie, i otrzepała buta z ziemi.
- Czasami jestem taka niezdarna, że sama siebie przerażam.-zaśmiała sie- O czym to rozmawialiśmy ?

Dave Foxwood

Zaśmiał się
-A wiesz...Jakoś mi się zapomniało. A tak właściwie to masz jakieś hobby, upodobania? - Posłał jej swój firmowy uśmiech.

Jane Stivenson

- Hobby ? Ymm... mały bzik na punkcie eliksirów, czytanie książek i rysowanie. A ty ?

Dave Foxwood

-Grałem i gram na gitarze, tylko z tym wyjątkiem, że teraz potajemnie przed rodzicami. - Skrzywił się. -Nie podoba im się to, że miałem ambicję z tym związane.

Jane Stivenson

- Mój ojciec by nie znósł, że zajęłam się czumś niezwiązanym z magią. A gdybym, zaprzyjaźniłą sie z mugolem... wolę nawet nie myśleć.-wzdrygnęła się- Czym zajmują się twoi rozdzice ?

Dave Foxwood

Westchnął.
-Tak to już niestety jest. -Zerknął na Jane. - Pracują w ministerstwie. Ojciec jako niewymowny, a matka dokładnie nie pamiętam. Coś związanego z mugolskim ministerstwem.A twoi?

Jane Stivenson

- Ojciec pracuje w ministerstwie. Nie wiem dokładnie gdzie, nie obchodzi mnie to. Parę lat temu pokłóciłam się z nim, i od tej pory mieszkam u siostry. Moja matka zmarła, gdy byłam mała.