Błonia

Jane Stivenson

Skrzywiła się, ale przyjęła pomoc. Gdy wstała była tak blisko chłopaka, że ich usta prawie się stykały. Speszona odsunęła sie.
- Nie przy tobie. Nie widze czubka własnego nosa-mówiła, bardziej do sibie, niż do chłopaka.

Dave Foxwood

-Masz racje. - Uśmiechnął się. - Ciemno tu. Idziemy, siadamy czy wracamy? - Widział jedynie zarys jej sylwetki i błyszczące oczy.

Jane Stivenson

Zadrżała.
- Ja wracam. Zrobiło się cholernie zimno, a mam na sobie tylko cieńki sweterek-zaszczebiotała zębami.

Dave Foxwood

-Jeśli to jedyny problem... - Zaczął zdejmować swoją bluzę. - ...to łatwo się go pozbyć. - Z uśmiechem podał ją Jane.

Jane Stivenson

- Wcale nie. Teraz będziesz marznął ty -powiedziała, ale chwyciła bluze i ją ubrała.- Boże, nic nie widze -poskarżyła sie i w tym samym momencie wpadła na chłopaka.

Dave Foxwood

Zaśmiał się. Podobało mu się te małe zakłopotanie.
-Mi nie jest zimno, a jeśli nadal chcesz wracać to teraz jest czas by mi to powiedzieć. - Uśmiechnął się, chociaż wiedział, że dziewczyna tego nie widzi.

Jane Stivenson

Spojrzała na niego.. a przynajmniej taką miała nadzieje.
- Mam tego dość -krzyknęłą. Wyjęłą z kiesznie różdżkę- Lumos !
Wreszcie widziała, gdzi ema patrzeć.
- Mi to jest obojętne. Lubie spędzać z tobą czas. Tylko pamiętaj, że tak czy siak, o 22:00 musimy być w zamku.

Dave Foxwood

Zaśmiał się.
-To JA muszę być w zamku przed 22.00. - Grzywka opadła mu na oczy. - I znów nastała ciemność. -Wymamrotał poprawiając ją.

Jane Stivenson

Zaśmiała się.
- Powinieneś się przejść do fryzjera- odparła ze śmiechem.

Dave Foxwood

-A gdzie ja ci go tu znajdę? - Uśmiechnął się.