Błonia

Dave Foxwood

-Wiem o czym mówisz, ale już kilka razy to przechodziłem. Można mnie nazwać... "pocieszaczem". - Westchnął . -Chyba już takie moje przeznaczenie.

Gość

-Ty chyba nie rozumiesz... wiem, to wygląda głupio, ale ja i Draco nie rozmawialiśmy od miesiąca, chciałam z nim... porozmawiać, ale go ciągle nie było. Sama zaproponowałam mu... rozstanie... ja nic do niego oprócz przyjaźni już nie czułam... Wcale nie jesteś, Pocieszaczem.. Jesteś kimś więcej...
Odwróciła się i poszła do sypialni, potem poszła do sklepu w Hogsmeade.

Dave Foxwood

-Wiesz, parę razy było tak, że dziewczyna się mną zainteresowała tylko dla tego, że w tym samym dniu zerwała z chłopakiem i chciała odreagować. Ja już się gubię i ... Sam nie wiem co myśleć. - Powiedział i wszedł do zamku.

Gość

Poszła skrutami do domitoium, była pierwsza.

Jane Stivenson

Spacerowała po błoniach, myśląc o tym, że Lily powoli wraca do siebie, i znów jest gotowa na związek. Zazdrościła jej tego.

Dave Foxwood

Dogonił Jane.
-Mam nadzieje, że nie przeszkadzam. - Uśmiechnął się do niej.

Jane Stivenson

Wyrawana z zamyśleń aż podskoczyła.
- Boże...-spojrzała na chłopaka-Nie, skond. Przepraszam że tak wyszłam. Malfoy za mną nie przepada, chyba z wzajemnością.

Dave Foxwood

-To ja przepraszam, że cię wystraszyłem. - Uśmiechnął się. - A tak właściwie to czym Malfoy zasłużył sobie na takie traktowanie z twojej strony? Chciałbym wiedzieć by przypadkowo tego nie powtórzyć.

Jane Stivenson

Zaśmiała sie.
- Bo ja wiem... kiedyś sie porzarliśmy, próbowałam to naprawić, ale potem to rozstanie z Lily...Jakoś tak. Niegdy go nie lubiłam-wzruszyła ramionami.- I nie masz za co przepraszać. Nie pierwszy raz mnie tak przestraszono.

Dave Foxwood

-Biedactwo. -Uśmiechnął się. - Obiecuję w takich momentach głośniej chodzić.